sobota, 23 lipca 2016

Przyszedłeś na świat

  Pojawiłeś się w moim życiu tak nagle, tak szybko, za szybko...


Pamiętny dzień, 23 lipca 2016 roku, 
w środku nocy wszystko się zaczęło. Najpierw skurcze, potem potworne bóle, krzyk, wołanie o pomoc, wezwanie karetki... Na porodówce ogromne zamieszanie, nic nie było przygotowane, nikt nie planował, nie spodziewał się porodu o 4:20. Wszyscy biegali wokół mnie a ja gryzłam z bólu ręcznik i myślałam o moim maleństwie. Nie było czasu na cesarskie cięcie, nóżkami pchałeś się na ten świat. Podpięta do czujników KTG słyszałam, w tym niekończącym się horrorze, twoje serduszko. Nagle coś nie tak, coś się dzieje...tętno zwalnia, serduszko przestaje bić! Zdławionym głosem przerażona krzyknęłam: "nie słyszę go...nie słyszę serduszka!". Usłyszałam głos lekarza:
 "Ostatnie parcie! Teraz z całych sił, bo będzie za późno...!"
A potem...patrzyłam jak położna kładzie na moim ciele maleńkie, nagie i sine ciałko, które się nie rusza, które nie krzyczy, by zrobić masaż serca, by życie powróciło... Żadne słowa nie są w stanie wyrazić uczucia, jakie towarzyszą matce, która widzi nadchodzącą śmierć swojego dziecka...
Serduszko znów zaczęło bić. Zabrali mi cię, nie słyszałam płaczu...Po chwili zza parawanu usłyszałam kwilenie. Lekarz wtedy powiedział mi te słowa: "słyszy pani? To nie jest płacz, to tylko kwilenie, nie ma siły...nie wiadomo, co będzie..., ma bardzo małe szanse na przeżycie..."

  Punkty w skali Apgar: 1-5-5-6; waga 1100g, długość ciała 34 cm

 Nic nie zapowiadało takiego biegu zdarzeń...

Na samą myśl o tamtym poranku łzy same napływają do oczu a serce zaczyna mocniej kołatać. Najgorszy w moim życiu koszmar.