Tomaszka
i jego rodzinkę, mamusię Asię, tatę Szymona i brata Olka poznałam
na przełomie marca i kwietnia 2017 roku, gdy przyszłam do nich na
pierwszą wizytę. Trochę to trwało, bo mieliśmy zacząć się
spotykać dużo wcześniej, ale niestety stan Tomaszka nie pozwalał
na wypisanie go ze szpitala. W końcu jednak wyszli do upragnionego
domku i mogliśmy się spotkać.
Na
pierwszej wizycie Tomaszek i jego rodzice, miałam wrażenie, że
byli odrobinę przejęci chyba tym, że usłyszą znowu na temat
swojego Skarba nie to, co każdy rodzic chciałby usłyszeć od
terapeuty. A tu taka niespodzianka, nie sądziłam, że aż taką im
sprawię. Oczywiście, wiedziałam podstawowe informacje na temat
Tomaszka, że jest wcześniakiem, w ciężkim stanie
przetransportowany z Lubania, gdzie przyszedł na świat, do Legnicy,
że oddychał przy pomocy respiratora, że był zaintubowany i
mnóstwo innych rzeczy, od których nam rodzicom cierpnie skóra a
serce szybciej bije, bo to nie oznacza nic dobrego. Jednak gdy go
zobaczyłam, tego małego, naprawdę małego Tomaszka, bo miał 7
miesięcy a wyglądał na 3 może 4 miesiące, a motorycznie
prezentował się na niewiele więcej, patrząc
na jego uśmiech, jakim mnie obdarował
jak się pojawiłam nad jego twarzyczką od razu miałam
poczucie, że ten mały co prawda teraz GOŚĆ będzie wspaniałym
kompanem do terapii, bo cierpliwym i skupionym. I tak jest !!!
Tomaszek
jest dzieckiem z globalnie obniżonym napięciem mięśniowym,
co w praktyce oznacza, że mnóstwo pracy musi włożyć, aby
zbudować jakąkolwiek pozycję, on czyli jego układ nerwowy i
mięśniowy.
Tomaszek,
gdy leżał na pleckach, przez to że ma rurkę tracheo, główkę
mógł trzymać tylko w jedną stronę. Ulubioną była strona lewa,
co dla mnie jako terapeuty oznaczało walkę z asymetrią, ciężką
poniekąd, bo tej przeszkody – rurki - nie da się ominąć tak
łatwo, jakby to miało miejsce tylko z problemem samego układania,
dla niego to element jego ciałka, z którym musimy się nauczyć
funkcjonować i przyjmować różne pozycje w zależności od faz
rozwoju.
Pozycja na brzuszku była dla mnie zaskakująco dobra tzn. całkiem
fajnie sobie radził z podnoszeniem główki i próbował położyć
ją na drugą stronę (naszym żargonem mówiąc dziobiąc jak
„kurka''), a wszystko to odbywało się na naprawdę miękkiej
powierzchni jaką było łóżko rodziców czyli utrudnienie naprawdę
ogromne, ale on sobie poradził. Do pozycji na brzuszku doszliśmy
razem ON I JA z obrotu na boku do obrotu na brzuch. Dał sobie radę
całkiem fajnie, dla mnie zadowalająco. Powiedziałam wtedy
rodzicom, że dla mnie ich SKARBEK ma duży potencjał do nadgonienia
swoich opóźnień motorycznych. Patrzyli na mnie i mieli w oczach
to, co najbardziej doceniam u rodziców determinację i gotowość
do pracy. I tak faktycznie jest!!!!
Joanna Nyrka
fizjoterapeuta NDT Bobath
Witam, mam na imię
Aleksandra i jak zawsze, jestem w rozjazdach, od maluszka do
maluszka. Jadę sobie do Sieniawki a tu dzwoni Asia – moja
koleżanka z dawnej pracy i mówi:
- Czy pomożesz mi przy
moim Skarbie?
- Asiu pewnie, że
pomogę, maluszki to moja praca, to moje powołanie na ich wołanie.
Wybrałam się do Asi, 4
piętro. Idę, w końcu go zobaczę... Gdy doszłam do drzwi –
uczciwie mówię, cieszyłam się, że nie padłam jak pies. Asia
otwiera drzwi, wchodzę patrzę a tu Tomcio, Tomcio Maluszek,
podchodzę, Tomcio Paluszek! Taki malutki, pod rurkami i te oczy
ogromne, buzia uśmiechnięta, radosna, Tomcio Paluszek.
Pierwsze wrażenie było
cudowne, uśmiechem swoim zaskarbił sobie całą mnie. Złapał za
paluszka, lecz jedna ręka tylko się uniosła, druga leniwie leżała.
Gdy poruszyłam i drugą, patrzę, że to nie tylko Tomcio Paluszek,
ale i Tomcio Leniuszek.