Rok
temu o tej porze patrzyłam przez okno na rabczański park i marzyłam
tylko o jednym. Siedzieć wieczorem w ciepłym pokoju, oglądać
film, przytulać męża, drapać Olka i spoglądać na smacznie
śpiącego Tomka. Mieć moich mężczyzn przy sobie. Moje marzenie
się spełniło, chłonę każdą chwilę spędzoną z nimi...
Teraz
bardzo pragnę, by mój Chrobotek wyzdrowiał, by raz na zawsze
pozbył się rurki tracheo. Bym mogła usłyszeć jego głośny płacz
(ostatnio go słyszałam w październiku w 2016 roku, potem jego stan
zdrowia się pogorszył...) Jestem dobrej myśli. Zrobię wszystko,
by znów głośno się śmiał, płakał i dokazywał.