Zbliża
się koniec roku. Roku strasznego, ale też przynoszącego
niesamowite postępy. Tomek zaczął ten rok jako prawie nieruchomy
maluszek, podłączony na stałe do urządzeń wielokrotnie od niego
większych i cięższych. Kiedy po długim pobycie w szpitalu w końcu
wypuszczono go do domu, każda nocka była wypchana sprawdzaniem, czy
wszystko działa poprawnie, czy woda się w rurkach zanadto nie
zebrała, czy rurka tracheostomijna się nie wysunęła, czy Tomaszek
nie jest głodny, bo sam nam tego przekazać nie mógł... i tak w
pełnym świetle, szumie koncentratora tlenu, posykiwaniach
respiratora i bulgotaniu skondensowanej wody w rurkach respiratora
mijały nam bezsenne noce.
Dziś,
po dziesiątkach godzin terapii, setkach godzin ćwiczeń ze
specjalistami i rodzicami, po kilogramach specjalnych kaszek, litrach
mleka i suplementów diety oraz dziesiątkach drobnych wzlotów i
upadków, Tomasz jest naszym (prawie) 7 kilogramowym szczęściem.
Wentylacja ogranicza się do nocki, koncentrator nie jest już
niezbędny całą dobę; maluszek bije radośnie brawo, przybija
piątkę albo i dwie na raz, podtrzymuje się świetnie pionowo
wyglądając przez swoje ulubione okno. Śmieje się i ciekawi,
szybko nadrabia zaległości, codziennie zaskakując nas kolejnymi
umiejętnościami.
Patrząc
z perspektywy tych miesięcy
na
codzienne wyzwania - nierzadko
bezwzględnie
opierające się na zasobności naszej kieszeni, chcielibyśmy
podziękować wszystkim i każdemu z darczyńców,
którzy przekazali swój 1%, lub wpłacili jakąkolwiek kwotę na
subkonto naszego szkraba w Fundacji Avalon. To dzięki Wam mogliśmy
poświęcić się dziecku i jego rozwojowi nie musząc się oglądać
codziennie na stan konta. To dzięki Wam mogliśmy mu zapewnić
większą ilość specjalistycznej pomocy, kosztowną, ale bardzo
skuteczną kurację leczenia żywieniowego czy mieć też na tyle,
żeby nasz starszy syn nie poczuł
się mniej ważny.
Dziękujemy jeszcze raz i dzielimy się naszym szczęściem