sobota, 26 listopada 2016

Homo hospitalicus

To już 130 dzień w szpitalu i 12 dni na rurce intubacyjnej. Dzisiaj Tomek miał bardzo słabą gazometrię. Lekarka zwiększyła mu ciśnienie z 70 na 80. Dostaje 50 % tlenu. Dziś usłyszałam, że leczenie będzie trwało prawdopodobnie rok...


Zasnął. Zbiegłam do pokoju po pieniądze, ubrałam kurtkę, buty i pędzę szpitalnym korytarzem do Kauflandu, by kupić coś na ząb. Nic nie jadłam od rana. Nerwy. Siedziałam i patrzyłam na moje małe cierpiące szczęście. Wychodzę. Jest już ciemno. Oddycham głębokim, chłodnym powietrzem. Moja głowa ciężka od myśli nie wie, co robi, gdzie idzie. Nogi niosą same ciało, które jak robot wykonuje to, co musi. Tak mechanicznie. Zakupy, kasa, powrót. Nie pamiętam nic po drodze. Tylko to chłodne powietrze, które wypełnia całe moje płuca. Kołatają się myśli, obijają się o siebie, jest im w tej małej mojej głowie za ciasno, jest ich za dużo. Jak w malignie słyszę głos lekarza, alarm respiratora, słowa pielęgniarki, słowa wypowiadane przez telefon...


Jem. Zaraz 20:30 pora karmienia i przewijania. Biegnę z powrotem, na trzecie piętro, na oddział OIOM, do Chrobotka, by mu wszystko opowiedzieć...


piątek, 18 listopada 2016

***

"Nadzieja i strach
wirują w duszy nieustannie
Istniejąc tyle robisz dla mnie
proszę mów do mnie mów
Synku, synku mój, w jednym tyle słów
Babeluu..."